Z Listu do Hebrajczyków.
W Starym Przymierzu każdy kapłan staje codziennie do pełnienia swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów. Jezus Chrystus przeciwnie, złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga, oczekując tylko, „aż nieprzyjaciele Jego staną się podnóżkiem nóg Jego”.
Jedną bowiem ofiarą udoskonalił na wieki tych, którzy są uświęcani. Gdzie jest odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy.
Od kilku tygodni czytamy w drugim czytaniu niedzielnej Liturgii Słowa kolejne fragmentu Listu do Hebrajczyków. To bardzo ciekawa księga Biblii. Przez długie lata przypisywano jej autorstwo św. Pawłowi. W końcu jednak uznano, że styl i tematyka listu zbytnio odbiega od pozostałych pism pawłowych, by ten mógł być jego autorem.
Adresatami listu są Hebrajczycy. Czyli Żydzi, a dokładniej chrześcijanie pochodzenia żydowskiego, którzy odczuwają wobec różnych okoliczności zewnętrznych pokusę powrotu do judaizmu. Właśnie dlatego autor listu wielokrotnie odnosi się do doskonale znanych adresatom obrzędów związanych z przepisami i kultem Starego Testamentu, które dla nas dzisiaj są okryte mgłą niezrozumienia i tajemnicy. Te wszystkie odniesienia i opisy obrzędów Starego Przymierza pokazuje on jako coś, co przestało mieć większe znaczenie wobec ofiary Jezusa Chrystusa.
Ten schemat świetnie widać w dzisiejszym fragmencie. Kapłan najpierw składał ofiarę za siebie, by przebłagać Boga za swoje grzechy, by stanąć czystym przed Bogiem. Potem zaś składał ofiarę na przebłaganie za grzechy i w imieniu tych, którzy go o to prosili, przynosząc do złożenia w ofierze jakieś zwierzę (oczywiście wszystko było szczegółowo określone). Wszystkie te ofiary Starego Testamentu były jednak bezskuteczne, zbyt małe, zbyt nieadekwatne do zbrodni jaką popełnia człowiek, odwracając się od Boga w grzechu.
Jezus Chrystus, swoją ofiarą na ołtarzu krzyża zapłacił wszystkie długi, które zaciągnęliśmy i zaciągamy przed Bogiem naszymi grzechami. Dlatego mówimy, że Jezus nas odkupił. Wykupił nas z niewoli grzechu. Ofiary Starego Testamentu stały się zbędne. Zostały zniesione jedną ofiarą Jezusa Chrystusa.
To, co zrobił dla nas Jezus jest bezcenne.Nie da się tego w jakikolwiek sposób wycenić. My nic tutaj nie płacimy z siebie. Wszystko – każda możliwa cena została już za nas zapłacona! Właśnie dlatego starożytna Tradycja Kościoła nazywa Mszę św. Najświętszą Ofiarą. Bo uczestnicząc w liturgii Mszy św. uczestniczymy w tej ofierze, którą złożył za nas Jezus na Krzyżu.
Kiedy zamawiamy intencję Mszy św. – prosimy kapłana, aby w naszym imieniu „zanurzył” te osoby, sytuacje i sprawy, za które się modlimy, w Krwi Chrystusa przelanej za nas na Krzyżu. Aby w tej Krwi je oczyścić, uświęcić, przemienić. „Wracają” one do nas gdy przyjmujemy Komunię Świętą takie same, ale jednak inne,
na całkiem nowym poziomie. Tak chyba najprościej można sobie tę wielką Tajemnicę Wiary wyobrazić.
To wszystko pokazuje nam jak wielka różnica jest w tym, gdy przychodzimy „zapłacić za Mszę św.”, a przychodzimy „złożyć ofiarę za Mszę św.” To dwa całkowicie odmienne sposoby patrzenia na to, co się wydarza. Nawet jeśli robimy to całkowicie nieświadomie (tak przecież zawsze mówiliśmy). Nie mogę, nikt nie może zapłacić za Mszę! Bo Msza św. jest czymś bezcennym. Ale mogę złożyć całkowicie dobrowolną ofiarę, w ten symboliczny (choć przecież bardzo namacalny sposób), włączając się w ofiarę Chrystusa, która uobecnia się, gdy kapłan sprawuje Mszę św.
Materialnie, zewnętrznie nic się nie zmienia (najczęściej dajemy przecież jakąś kwotę pieniężną). Jednak wewnętrznie, w moim sercu – różnica jest ogromna. Nie płacę za usługę, za wykonanie pracy jaką jest modlitwa. Rezygnując z części czegoś, co jest moje (np. moje ciężko zarobione pieniądze) – włączam się w tę bezcenną Ofiarę Pana Jezusa. Właśnie dlatego papież Franciszek tak krytykuje co pewien czas „płacenie za Mszę św.” – w wielu krajach Europy są bowiem ustalone konkretne stawki (ceny) za posługi kapłanów. W naszej tradycji Kościoła na Śląsku – takiego zwyczaju nie ma.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego chciałbym, żebyśmy unikali sformułowania „zapłacić za Mszę św.” Ja sam – ksiądz, którego Biskup posłał do Was, nie chcę stać się rzemieślnikiem (choćby nawet najlepszym w Opolu), który za swoją robotę bierze jakąś zapłatę. Choć wiele pieniędzy przechodzi przez moje (proboszcza) ręce, to sam chcę uniknąć takiego myślenia, że ja je zarobiłem, że są moją zasługą. To są Wasze ofiary. Wasz konkretny sposób wyrażenia uczestnictwa w Ofierze Pana Jezusa (zamawiane intencje Mszy św.) i w życiu wspólnoty Kościoła (wszelkie zbiórki niedzielne).
Za te wszelkiego rodzaju ofiary materialne, ale też i duchowe (Wasza modlitwa), które są wyrazem Waszej wiary, ale też życzliwości i zaufania do nas księży, bardzo Wam dziękuję.
ks. Marcin