Gnostycyzm to wiara abstrakcyjna, wyłącznie intelektualna, oparta na wiedzy: na zdobywanych informacjach, wysłuchanych wykładach, przeczytanych książkach czy zaliczonych egzaminach. Jednocześnie to wszystko w żaden sposób nie przekłada się na życie.
Wbrew pozorom to postawa bardzo popularna, która wyraża się w konkretnych postawach, zarówno księży, jak i wiernych. Najlepiej chyba widać to w naszym podejściu do przygotowania do I Komunii św. czy sakramentu bierzmowania.
Tylko jeden przykład: Listopad/grudzień dwa lata temu. Na spotkaniu kandydatów do bierzmowania z klasy III gimnazjum pojawia się mama i córka. Krótka rozmowa i kilka moich pytań: dlaczego córka przychodzi dopiero teraz, skoro przygotowania rozpoczęły się we wrześniu? Dlaczego nie uczestniczyła w spotkaniach w klasie I i II gimnazjum? Czemu mama wtedy nie zainteresowała się tematem? Na te pytania nie uzyskuję właściwie żadnej odpowiedzi, a jedyny argument, który mama ma do zaproponowania to ten, że córka wszystkiego się nauczy i zaliczy przerobiony materiał do egzaminu do bierzmowania.
Problem jednak w tym, że ja nie robię żadnego egzaminu. Bo w tych spotkaniach nie chodzi o zdobywanie wiedzy, ale żeby dać tym młodym ludziom doświadczenie wspólnoty Kościoła i miłości Jezusa. Na ile tylko to możliwe i na ile młodzi zechcą tego doświadczyć.
Analogiczne, a nawet chyba mocniejsze są rozmowy z rodzicami dzieci przygotowujących się do I Komunii św. Każdego roku pojawia się pytanie – jakie modlitwy trzeba zdać. Także w tej formie przygotowania chodzi o to, by rodzice pokazali dziecku, nie co wiedzą o wierze, o Kościele, o Jezusie, ale jak żyją wiarą, jak się modlą, jak żyją we wspólnocie Kościoła. Powtarzam to rodzicom od pierwszego spotkania: To Wy, a nie ksiądz, przygotowujecie dziecko do pierwszej Komunii św.! Ja nie jestem w stanie go przygotować. Mogę zadać nauczenie modlitwy Ojcze nasz, ale to, że modlitwa ma sens, możecie pokazać dziecku tylko Wy – po prostu się modląc.
Jeśli tego, drodzy Rodzice, nie robicie, jeśli nie żyjecie wiarą, to żaden ksiądz, katecheta nie przekaże wiary Waszemu dziecku: obojętne, czy ma ono lat 5, 10, 15 czy 20.
Gotowym do przyjęcia sakramentów jest nie ten, który zaliczył egzamin – zdobył wiedzę, ale ten, który posiadając jakiś zasób wiadomości, spotkał Jezusa w życiu wspólnoty Kościoła (parafialnego, rodzinnego).
Jeśli akcent stawiamy wyłącznie na zdobywanie wiadomości (także wielu księży nadal myśli, że to wystarczy), a nie damy młodym ludziom doświadczenia życia wiarą – ulegamy pokusie, a właściwie herezji gnostycyzmu. Jeszcze dosadniej: jesteśmy w pełnym znaczeniu tego słowa heretykami.
Zdecydowana większość z tych młodych, którzy niedawno protestowali pod kościołami (często zmanipulowani przez pewne środowiska – o tym także pisze Papież), chodziła/chodzi na katechezę w szkole. Niektórzy z nich byli/są zaangażowani w duszpasterstwa dzieci i młodzieży. Problem w tym, że wielu z nich i wielu z nas, dorosłych, także nigdy nie doświadczyło spotkania z żywą wiarą – to znaczy z taką wiarą, która realnie wpływałaby na życie i decyzje osób, które są dla nich ważne: rodziców, nauczycieli, rówieśników, duszpasterzy.
Z gnostycyzmem walczy się tylko na jeden sposób: przez autentyczne życie wiarą.
O kolejnej herezji, która dzisiaj często zatruwa nasze myślenie – za tydzień.
Dobrej niedzieli i dobrego tygodnia
Ks. Marcin